Dzieci spotyka się w Birmie wszędzie. Najczęściej spotyka się je przy pracy. Podają do stołu w restauracjach, sprzedają pamiątki, a w warsztacie na Jeziorze Inle szyją ubrania albo oprowadzają turystów. Spośród wszystkich mieszkańców Birmy, z którymi miałam do czynienia to właśnie dzieci, które od małego (często zaczynają w wieku 5 lat) pracują w turystyce mówią najlepiej po angielsku. Dlatego nie zawahałam się zapytać jakiegoś małego anglojęzycznego Birmańczyka co ze szkołą, czy w ogóle chodzą do szkoły. Twierdził, że tak, i że w szkole też mają angielski. Szkoła zaczyna się we wrześniu, a teraz – w lutym – są wakacje. W wakacje nie chodzą do szkoły, w wakacje dzieci w Birmie pracują.
– Skąd jesteś? – zaczepia mnie mała sprzedawczyni pocztówek.
– Z Polski – odpowiadam pewna, że nic jej to nie powie. Dziewczynka myśli, myśli…
– Z Polski! – grzebie w swojej torebce, po czym wyjmuje 20 złotych – za ile kyat mi to wymienisz?
Jestem w szoku. Ciekawe co by zrobiła, gdyby nie miała polskiej waluty – myślę sobie. Po kilku dniach dostaję odpowiedź na to pytanie. Zaczepia mnie mały chłopiec, też chce sprzedać pocztówki. Mówię, że nie, dziękuję. W końcu pyta skąd jestem, ja że z Polski, on wyciąga z torby… już znam ten trik, wiem że wyciągnie polskie banknoty… ale nie… wyciąga z torby pieniądze z różnych krajów i pyta czy mogę dać mu jakieś polskie pieniądze, bo zbiera. Trzeba przyznać, że to bardziej wyszukane niż po prostu żebranie. Polskich pieniędzy nie mam, więc przybijamy sobie piątkę na pożegnanie i mały biegnie zaczepiać innych turystów.
Szkoły w Birmie są bezpłatne. No chyba, że szkoły prywatne, to co innego, za nie się płaci. Ale w drodze na wzgórze Sagain zatrzymujemy się w bezpłatnej szkole prywatnej. To szkoła dla mnichów i mniszek. Przyjeżdżamy w trakcie przerwy obiadowej, kiedy podwórko jest pełne dzieci. Mamy więc okazję zajrzeć do klas i porozmawiać z nauczycielkami. Ku mojemu zdziwieniu nauczycielki nie są mniszkami.
W szkole uczy się 2350 dzieci. Wiele z nich to sieroty. Część z nich mieszka w przyszkolnym internacie, część w klasztorze. W szkole uczą się chłopcy i dziewczynki, nie ma podziału na klasy męskie i żeńskie.
Placówka utrzymuje się z dotacji. Po więcej informacji zajrzyjcie na stronę szkoły Aung Myae OO. Możecie przekazać dotację, zostać wolontariuszem, albo po prostu poczytać.
2350 dzieci z jednej wioski ? Sporo
PolubieniePolubienie
właśnie z rozmowy zapamiętałam 250, ale na stronie przeczytałam 2350, one są raczej z różnych wiosek :)
PolubieniePolubienie
z wiosek i miast ;)
PolubieniePolubienie
tak, właśnie tak :)
PolubieniePolubienie